Światło sceny przygasło – Elżbieta Zającówna odeszła w wieku 66 lat
W świecie polskiego kina i teatru zapanowała żałoba. Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że Elżbieta Zającówna, skarb narodowej sceny, zakończyła swój ziemski akt w wieku 66 lat. Informację o jej odejściu przekazał Związek Artystów Scen Polskich, którego była cenioną członkinią.
Serce filmu i teatru przestało bić
Elżbieta Zającówna, którą większość z nas zapamięta z kultowych kreacji jak Natalia w “Vabank” i “Vabank II”, czy Hanka Trzebuchowska w serialu “Matki, żony i kochanki”, nie żyje. Jej talent rozkwitał w wielu projektach Juliusza Machulskiego, nie tylko na dużym ekranie, ale również w takich produkcjach jak “V.I.P” czy nieśmiertelna “Seksmisja”.
W oświadczeniu opublikowanym przez ZASP na platformach mediów społecznościowych możemy przeczytać: “Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającówną, absolwentkę krakowskiej PWST, która swoją sceniczną podróż rozpoczęła od wybitnych ról w przedstawieniu dyplomowym ‘Pieszo’ Sławomira Mrożka”.
Na deskach teatru, życie było jej sceną
Warszawskie ulice teatralne błyszczały jej obecnością – Syrena, Na Targówku, Komedia, Bajka, Rampa, to tylko niektóre sceny, na których Zającówna zostawiła swój niezapomniany ślad. Nie ograniczała się jednak do stolicy. Swoją pasję dzieliła z publicznością w Łodzi, Lesznie i Gdyni.
W 1980 roku, pod batutą Andrzeja Strzeleckiego, zadebiutowała w musicalu “Cabareto” na warszawskim Teatrze na Targówku. Od tamtej pory, liczba jej teatralnych odsłon wzrosła do dwudziestu pięciu. Na scenie wcielała się w różnorodne postacie, od Karoliny w “Madame Sans-Gene”, przez Dafne w “Sekcie i polityce”, po Harriet w “Prywatnej klinice” i ponadczasową Raniewską w “Wiśniowym sadzie” Czechowa.
Ostatnia premiera, w której miała okazję zabłysnąć, to “Freda i Zuza” autorstwa Meggi W. Wrightt, zaprezentowana miłośnikom teatru na Saskiej Kępie.
Zmagania z chorobą i ostatnie pożegnanie
Niestety, za kulisami życia, Zającówna walczyła z nieuleczalną chorobą, co skłoniło ją do wycofania się z branży. Jej ostatni publiczny występ miał miejsce dwa lata temu podczas koncertu z okazji 30-lecia twórczości Kwartetu Rampa.
Pytanie, które teraz powraca z każdym wspomnieniem o tej niezwykłej artystce, brzmi: Jakie role czekałyby na nią, gdyby los pozwolił jej dalej grać na teatralnych deskach?
Choć artykuł nadal jest w trakcie aktualizacji i na pewno pojawi się jeszcze wiele słów pożegnania, jedno jest pewne – Elżbieta Zającówna zostawiła po sobie niezatarte ślady w historii polskiej kultury.