Zdradzone pozycje: Nietakt Google’a czy oznaka większego problemu?
W świecie, gdzie granica między technologią a bezpieczeństwem narodowym staje się coraz bardziej niejasna, zadajemy sobie pytanie: “Co jest nie tak z tym światem?” Słowa te, wypowiedziane przez Andrija Kowalenkę, szefa Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji na Ukrainie, oddają frustrację wywołaną niedawnym faux pas giganta technologicznego – Google’a. A czymże innym jest to, jeśli nie wpadką, kiedy na światło dzienne wydobyte zostają tajemnice wojskowe, przez przypadek czy też przez zaniedbanie?
Przedstawmy sobie sytuację, jakby z filmu szpiegowskiego: mapy Google’a, zaktualizowane, oj tak, ale o jaką cenę? Ujawnione pozycje systemów wojskowych Ukrainy, a tu Andrij Kowalenko, trzymający głowę w dłoniach, zastanawia się, gdzie poszła dyskrecja. “Nie będę się rozpisywał” – pisze na Telegramie, ale i tak wyobrażamy sobie resztę. Czy to nie jest jak gra w rosyjską ruletkę z bezpieczeństwem państwa?
Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji, którego Kowalenko stoi na czele, nie było w stanie wyegzekwować natychmiastowej reakcji od korporacji. “Pracownicy mają weekend” – oto odpowiedź, która w pierwszej chwili popłynęła z siedziby Google’a. Tymczasem, w wyniku tej zwłoki, Rosjanie zaczęli rozpowszechniać obrazy z dronów, na których widać ukraińskie pozycje. Wszystko to w czasie, gdy każda minuta ma znaczenie.
Google w końcu zabrało się do pracy, kiedy sprawa zrobiła hałas w mediach. Można powiedzieć: “lepiej późno niż wcale”, ale czy to wystarczy? Oczywiście, Kowalenko zapewnia, że od teraz Ukraina będzie miała lepsze zabezpieczenia i procedury współpracy z Google, by podobne wpadki nie zdarzały się w przyszłości.
Jeszcze we wrześniu przedstawiciele Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji spotkali się z google’owcami, przewracając karty na stół w kwestii dezinformacji na YouTube. To, co wydarzyło się teraz, może być przestrogą, że rozmowy i spotkania to jedno, a rzeczywistość to drugie. Trzeba działać szybko i skutecznie. Ale czy na pewno wnioski zostały wyciągnięte?
Wnioski i pytania na przyszłość
- Czy zdarzenie to uświadomi gigantom technologicznym ich rolę w kontekście globalnego bezpieczeństwa?
- Jakie kroki zostaną podjęte, aby zapobiec podobnym wyciekom w przyszłości?
- Czy możemy ufać, że nasza prywatność i bezpieczeństwo są w dobrych rękach?
W obliczu tych pytań, jedno jest pewne: światło reflektorów skierowane jest teraz na Google’a, ale także na każdego z nas, kiedy zastanawiamy się nad granicami technologii i odpowiedzialnością, jaką ona niesie.