Student skazany za akcję z farbą: Spór o wolność słowa, szacunek i symbolikę
W świecie, w którym granice między wolnością słowa a szacunkiem dla symboli religijnych i historycznych często się zacierają, łódzki sąd właśnie podjął decyzję, która rozpala dyskusje. Chodzi o sprawę studenta, który w zeszłym miesiącu znalazł się w centrum kontrowersji po tym, jak swej ekspresji artystycznej nadał dosłownie kolorowe barwy na pomniku Jana Pawła II. Zaskakująca nocna akcja zakończyła się wyrokiem sądu.
W związku z incydentem, który miał miejsce w kwietniowej aurze, sprawca, student z Łodzi, został skazany na cztery miesiące więzienia z warunkowym zawieszeniem na rok. To nie wszystko – oprócz ograniczenia wolności, mężczyzna musi także sięgnąć głęboko do kieszeni na grzywnę, nawiązkę oraz częściowo pokryć koszty procesu.
Sędzia Paweł Suski, podczas ogłaszania werdyktu, nie pozostawił wątpliwości co do wyboru daty “artystycznego wystąpienia”. Wskazał on, że zbiegło się to z okresem wielkanocnym oraz rocznicą odejścia Jana Pawła II, co nasuwało przesłanie dalekie od szacunku. Zdaniem sędziego, przekaz, jaki niosła sobą ta forma protestu, był po prostu znieważający.
W obronie studenta stanął mecenas Piotr Paduszyński, który nie ma zamiaru przyjmować wyroku za dobrą monetę. “Brak tu pogardy, którą sąd postanowił dostrzec” – argumentował obrońca, wskazując na brak zgody z ustaleniami sądu i zapowiadając, że sprawa nabierze drugiego tchnienia w postaci apelacji.
Do całego zamieszania doszło w nocnym mroku, z 1 na 2 kwietnia, kiedy to postać papieża przed łódzką katedrą zyskała nowe, nieproszone “ozdoby”. Ręce pomnika pokryto czerwoną farbą, a twarz papieża została zamazana na żółto. Na cokole pojawił się napis “Maxima culpa”, co jest nawiązaniem do książki Ekke Overbeeka poświęconej Janowi Pawłowi II. Na szczęście, pomnik szybko powrócił do swojej pierwotnej formy, zostając tego samego dnia wyczyszczony.
Zatrzymano podejrzanego miesiąc po zdarzeniu, a postawiono mu zarzuty znieważenia pomnika oraz obrazy uczuć religijnych. Za taki czyn w Polsce grozi do dwóch lat za kratami. Student przyznał się do pomalowania monumentu, ale nie uznał, aby w ten sposób naruszył prawo.
Pytanie, które nie daje spokoju opinii publicznej, brzmi: gdzie przebiega granica między krytyką a znieważeniem? I choć sąd już wydał wyrok, to wydaje się, że ostateczna odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje otwarta.
Czy apelacja zmieni losy studenta? Czy wolność wypowiedzi zawsze musi iść w parze z odpowiedzialnością? Ta sprawa bynajmniej nie jest czarno-biała, choć farby użyte do jej “rozjaśnienia” były wyraźnie czerwone i żółte.