Śladami Białorusinów za Granicą: Łukaszenka Nie Odpuszcza
Chociaż wydawać by się mogło, że granice mogą ochronić obywateli przed gniewem własnego rządu, to jednak dla Białorusinów, którzy opuścili kraj w obawie przed represjami po niedawnych demonstracjach, bezpieczeństwo wydaje się być złudne. Reżim Alaksandra Łukaszenki nie cofa się przed niczym, aby dowieść swojej mocy – nawet poza swoimi granicami.
Nowa Fala Zastraszenia za Odwagę Wyrażania Sprzeciwu
Na Białorusi nie ustają działania mające na celu zastraszenie tych, którzy ośmielili się stanąć w szranki z władzą. Jak podają niezależne źródła z Białorusi, były więzień polityczny, Wadim Jermaszuk, doświadczył rewizji w swoim białoruskim mieszkaniu. Wygląda na to, że jego udział w pokojowym marszu w Warszawie, który zbiegł się z niedawnymi wyborami prezydenckimi na Białorusi, nie spodobał się władzom. Jermaszuk, który relacjonował wydarzenia na platformach społecznościowych, stał się kolejnym celem represyjnych działań.
Podobne interwencje miały miejsce w innych miastach, o czym donoszą lokalne media. Wydaje się, że każdy, kto wyraził sprzeciw, znajduje się na radarze reżimu Łukaszenki, a uczestnictwo w protestach za granicą jest równoznaczne z otwieraniem furtki do zemsty.
Prokuratura na Tropie Zagranicznych Protestów
Białoruska prokuratura nie próżnuje – zidentyfikowała już 365 osób biorących udział w protestach za granicą. Aż 200 z nich brało udział w marszu w Warszawie, co pokazuje, że nawet oddalenie od ojczystego kraju nie gwarantuje anonimowości. Białorusini w Wilnie, Nowym Jorku czy Pradze również znajdują się na liście tych, których działalność została zauważona przez władze.
Czy to nie świadczy o tym, że agentura Łukaszenki nie zna granic w swoich działaniach? Wszystko wskazuje na to, że tak jest, a władza nie zawaha się użyć wszelkich dostępnych środków, aby ścigać tych, którzy wyrażają opozycję, bez względu na to, gdzie się znajdują.
Wybory Prezydenckie – Gra Bez Wygranych?
Z oficjalnych doniesień państwowych mediów wynika, że Łukaszenka ‘zdobył’ aż 87,6% głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich. Jednak zarówno białoruska opozycja, jak i Zachód, nie mają złudzeń co do demokratyczności tego procesu. Pozostali kandydaci musieli zadowolić się wynikiem pomiędzy 1 a 3 procentami głosów, a 5,1 procent wyborców wyraziło sprzeciw wobec wszystkich kandydatów.
Co to oznacza dla przyszłości Białorusi? Czy obywatele tego kraju mogą jeszcze liczyć na zmiany, czy też muszą pogodzić się z nieustannym ciężarem autorytarnego reżimu? Odpowiedzi na te pytania, niestety, nie są proste, ale jedno jest pewne – walka o wolność i demokrację na Białorusi wciąż trwa, nawet na obczyźnie.