Pijany pirat drogowy z Bytowa skończył “rejs” w jeziorze
Wyobraźcie sobie spokojny wieczór nad brzegiem jeziora, gdzie nagle ciszę przerywa huk, a chwilę później obserwujecie scenę rodem z filmu akcji. Mieszkańcy Osławy Dąbrowej (woj. pomorskie) mieli okazję przeżyć coś, co z pewnością na długo zapisze się w ich pamięci.
Zderzenie, które miało nietypowy finał
Podczas spokojnej przechadzki wzdłuż linii brzegowej, jeden z mieszkańców stał się niemym świadkiem niecodziennej sytuacji. Idąc sobie bez żadnych obaw, został nagle potrącony przez przechadzające się obok auto. Na szczęście, jakimś cudem, wyszedł z tego cało. Ale to, co zrobił potem, było prawdziwym przejawem obywatelskiej postawy.
Zauważywszy, że za kierownicą siedzi osoba, która najwyraźniej nie powinna prowadzić, bo jej oddech śmierdział alkoholem na odległość, postanowił działać. Bez chwili wahania, wyjął kluczyki ze stacyjki, by zatrzymać pijanego kierowcę i zapobiec dalszym potencjalnym wypadkom. O zdarzeniu natychmiast poinformował stróżów prawa.
Kiedy woda staje się wybawieniem
Reakcja “morskiego wilka”, bo przecież tylko tak można nazwać kierującego, który miał w organizmie zawrotną ilość 1,6 promila alkoholu, była równie dramatyczna, co nieprzemyślana. Usłyszawszy o nadjeżdżających policjantach, postanowił zaryzykować i… zanurkował w jeziorze. Próbując uciec przed konsekwencjami swoich czynów, zapomniał jednak, że to nie otwarte morze i nie ma gdzie uciekać. Policjanci z Bytowa nie musieli nawet zakładać kamizelki ratunkowej, by złapać desperata – wystarczyło poczekać, aż ten sam wynurzy się na brzeg.
Odpowiedzialność, która nie tonie
Nie ma to jak mokra kurtka i parę minut w chłodnej wodzie, aby ochłonąć – chociaż w tym przypadku trzeźwienie zajmie z pewnością nieco więcej czasu. Badanie alkomatem nie pozostawiło złudzeń: 45-latek był pijany jak szewc. Tłumaczenie, że skok do jeziora był próbą uniknięcia konfrontacji, raczej nie przekona nikogo, zwłaszcza sądu, przed którym mężczyzna niedługo się stawi.
Prawo jazdy zostało mu zatrzymane na miejscu, a teraz czeka go odpowiedzialność za spowodowanie kolizji w miejscu, które zazwyczaj kojarzy się z wypoczynkiem, oraz za kierowanie pojazdem na “podwójnym gazie”. Jeśli sąd uzna go za winnego, może spędzić nawet 3 lata za kratkami. Czy to wystarczająca lekcja? Czas pokaże.
W każdym razie, historia ta jest przestrogą dla wszystkich, by nie siadać za kółko po alkoholu. A jeśli już się na to zdecydujemy, to pamiętajmy – jezioro nie jest dobrym miejscem na ukrycie się przed konsekwencjami.