Wiatr zmian w polityce USA wobec Ukrainy? Spekulacje na temat planu Trumpa
W świetle ostatnich informacji, które trafiły na łamy “Wall Street Journal”, całe polityczne zaplecze zarówno w Waszyngtonie, jak i poza jego granicami, zdaje się zastanawiać, czy Donald Trump, jeszcze przed inauguracją swojej prezydentury, planuje zarysować nową kartę w historii konfliktu ukraińskiego. Mówi się o możliwości oddania Rosji części terenów Ukrainy i wykluczeniu z możliwości przystąpienia Ukrainy do NATO. To jednak na razie plotki i domysły, które nie znalazły potwierdzenia w oficjalnych deklaracjach.
Władysław Kosiniak-Kamysz, stojący na czele Ministerstwa Obrony Narodowej, podczas ostatniej konferencji prasowej, wyraził się jasno: “Dyskusja wciąż trwa, a potwierdzonej decyzji prezydenta Trumpa jak na razie brak.” Wzywa do ostrożności w obchodzeniu się z tymi niepotwierdzonymi doniesieniami, zaznaczając, że nieoficjalne propozycje mogą pochodzić od osób z otoczenia prezydenta, jednak nie mają one mocy wiążącej.
Kosiniak-Kamysz podkreśla, że do czasu zaprzysiężenia Trumpa 20 stycznia przyszłego roku, wiele wody w politycznej rzeczce upłynie. W kontekście kwestii ukraińskiej wskazuje na potrzebę powściągliwości w ocenach i spekulacjach. “Skupmy się na faktach, a nie na plotkach”, zdaje się sugerować minister, mając na uwadze wagę sytuacji na wschodniej flance NATO.
Bez dwóch zdań, Polska ma swoje priorytety i zadania, którymi kieruje się w kontekście obronności i pozycji w Sojuszu Północnoatlantyckim. Jak podkreśla szef MON, nasza ojczyzna konsekwentnie buduje swoje siły zbrojne, które są obecnie trzecią co do liczebności armią w NATO. “To nasza strategia i nasza racja stanu”, stwierdza Kosiniak-Kamysz, zaznaczając jednocześnie, że Polska wydaje aż 4,7 proc. PKB na obronność.
Z kolei “Wall Street Journal” donosi o propozycjach, które mają przynieść rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Wśród nich znajduje się opcja zamrożenia linii frontu i stworzenia strefy zdemilitaryzowanej. Nie jest jednak jasne, kto miałby wziąć na siebie ciężar utrzymania bezpieczeństwa w tej strefie – ani amerykańskie wojsko, ani kontyngenty ONZ, ani inne organizacje nie zamierzają pełnić tej roli.
Trump, według współpracowników wypowiadających się dla “WSJ”, proponuje rekompensatę w postaci kontynuacji dostaw broni na Ukrainę, jednak podkreślają, że to głównie sojusznicy europejscy będą odpowiedzialni za szkolenie i wsparcie.
Podsumowując, mimo że krążą pogłoski o konkretnych planach Trumpa w odniesieniu do Ukrainy, nie można uznać żadnej z nich za przesądzoną. Wszak decyzja w tej sprawie spoczywa w rękach nowo wybranego prezydenta i, jak to bywa w polityce, może zapaść w ostatniej chwili. A czy wpływ na nią będą miały różne frakcje o rozbieżnych poglądach? Czas pokaże. Na chwilę obecną, jak mówiłby mężczyzna w posiadaniu złotej wieży, “Jesteśmy w fazie ‘wait and see'”.
Czy Polska, będąca świadkiem i uczestnikiem przemian na wschodzie, zdoła wpłynąć na amerykański kurs? Czy może oczekiwać na rozwój wydarzeń z nadzieją, że będzie miała wpływ na ostateczne decyzje? Jedno jest pewne – w dyplomacji, jak w szachach, każdy ruch ma znaczenie, a gra toczy się zarówno na widoku, jak i w kuluarach władzy.